Powwow Rathenow 2002 | Powwow Katowice 2002 |
Powwow Toruń 2003 |
Powwow Uniejów 2003 | Powwow Katowice 2003 | Powwow Międzychód 2004 |
Powwow Sypniewo 2004
| Powwow Katowice 2004 | Powwow Międzychód 2005
Powwow Uniejów 2005 | Powwow Gliśno 2005 | Powwow Katowice 2005
Powwow Międzychód 2006 | Powwow Uniejów 2006 | Powwow Katowice 2006
Powwow Berlin 2006 | Powwow Uniejów 2007 | Powwow Borzychy 2007
Powwow Katowice 2007 | Powwow Żuromin 2008 | Powwow Uniejów 2008
Powwow Gliśno 2008 | Powwow Katowice 2008 | Powwow Uniejów 2009
oraz
Etykieta Powwow|Etykieta Tancerzy|
Podstawowe pojęcia|
Style taneczne
Movies from European Powwows
Podsumowanie i wyniki
Relacja Adama Ludwiszewskiego
Photos - Galeria 1
Photos - Galeria 2
Photos - Galeria 3
Photos - Galeria 4
Photos - Galeria 5
Tygodnik Ciechanowski online
Zaproszenie na Powwow
Wszystkim uczestnikom II Wiosennego "Powwow" w Żurominie bardzo dziękuję w
imieniu grupy organizacyjnej "Tatanka" za przybycie i czynny udział w
spotkaniu. Mam nadzieję, że otrzymaliście to czego oczekiwaliście po tym
"Powwow".
Dziękuje szczególnie wszystkim tym których nie wymieniliśmy w
oficjalnych podziękowaniach za to, że potrafili się znaleźć tam gdzie właśnie
byli potrzebni.
Z Niebieskim Niebem " Naczelnik "Piotr Wlizło
II WIOSENNE Powwow - ŻUROMIN 01 - 02 MAJA 2004
PODSUMOWANIE I WYNIKI
II Wiosenny Festiwal Muzyki i Tańca Indian Ameryki Północnej już za nami.
W długi majowy weekend mieliśmy okazję spotkać się w Żurominie na Mazowszu.
Organizatorami wiosennego Powwow byli Piotr Wlizło z żuromińska grupą "Tatanka".
Honorowy patronat nad Festiwalem objęli Starosta Powiatu Żuromińskiego p. Janusz Welenc oraz Burmistrz Gminy i Miasta Żuromin p. Zbigniew Nosek.
W organizacji spotkania pomogła p. Krystyna Kłobukowska - Dyrektor Żuromińskiego Centrum Kultury.
W Powwow wzięło udział ok. 80 indianistów z całej Polski, w tym ok. 30 zgłosiło się do konkursów tańca.
Rolę Host Drum pełniła grupa śpiewaków "White Whistle Singers" z Trójmiasta w osobach Maćka Wojcickiego i Sławka Leśniczaka.
Funkcję M C pełnili niżej podpisany Dariusz Lipecki oraz w wolnych chwilach Marcin "Zaic" Król.
Marcinowi należą się słowa uznania i podziękowania za przygotowanie Programu Powwow oraz oprawy muzycznej w postaci utworów nagranych na CD. Zaowocowało to sprawnym przeprowadzeniem całego spotkania mimo udziału w nim tylko jednej kapeli śpiewaków.
Wyniki konkursów tańca :
Men's Traditional Dance | Women's Traditional Dance |
1. Marcin Król ( Toruń-Gdańsk ) | 1. Anna Lipecka ( Toruń ) |
2. Artur Zieliński ( Toruń ) | 2. Szina Wszołek ( Uniejów ) |
3. Jacek Piętka ( Oleśnica ) | 3. Sylwia Zielińska ( Toruń ) |
|
|
|
|
Grass Dance | Jingle Dress |
Rafał Krajewski ( Żuromin - Gdynia ) | Katarzyna Boguszewicz ( Warszawa ) |
|
|
|
|
Junior Boys & Girls | Women's Fancy Shawl |
Mikołaj Zieliński ( Toruń ) | 1. Anna Wdowicka ( Bydgoszcz ) |
Jagoda Mykietyszyn ( Toruń ) | 2. Ewa Gliniecka ( Toruń ) |
Brian Boguszewicz ( Warszawa ) | 2. Ada Boguszewicz ( Warszawa ) |
|
|
|
|
Oczywiście między konkursami uczestnicy i widzowie Powwow mieli okazję wziąć udział w dużej ilości tańców Intertrible oraz Round Dance. Spotkanie przebiegało w radosnej i rodzinnej atmosferze.
Tradycyjnie już nie zabrakło ciepłych napojów i wody mineralnej. Każdy z uczestników otrzymał pamiątkowe naklejki, identyfikatory oraz plakat. Czynne były również stoiska z rękodziełem, książkami i wydawnictwami PRPI.
Wieczorem pierwszego dnia w Żuromińskim Centrum Kultury odbył się zapowiadany przez organizatorów koncert zespołów "Ikarion" i "Plebania" (darmowy dla uczestników Powwow !!! ).
A po koncercie nastała długa noc rozmów z dawno nie widzianymi przyjaciółmi i znajomymi.....:)
Drugi dzień Powwow rozpoczął się bardzo przyjemnym akcentem - potlaczem w postaci śniadania przy " szwedzkim stole " ( Piotrze duże dzęki !!! ).
Po śniadaniu odbyło się oficjalne ogłoszenie wyników konkursów i wręczenie nagród oraz dyplomów.
Rozwinęła się również mała dyskusja na temat następnych spotkań typu Powwow.
Jedną z ważniejszych informacji było podanie do wiadomości uczestników i ewentualnych przyszłych organizatorów, rocznego planu spotkań :
- zimowe Powwow - ostatni weekend stycznia lub pierwszy lutego
- wiosenne Powwow - pierwszy lub drugi weekend kwietnia
- jesienne Powwow - pierwszy lub drugi weekend listopada
Takie rozwiązanie pozwoli wszystkim chętnym zaplanować wcześniej udział w tego rodzaju imprezach, które już na dobre wpisały się w kalendarz polskich indianistów.
Piotrowi Wlizło i grupie "Tatanka" należą się duże podziękowania za bardzo dobre przygotowanie tego spotkania.
II Wiosenne Powwow ocenione zostało przez zdecydowaną większość uczestników za udane i wszyscy rozstawali się w radosnym nastroju z nadzieją zobaczenia na następnym.
Darek Lipecki
blackfoot@poczta.fm
Relacja Adama Ludwiszewskiego
Kolejne Powwow za nami. Już piąte.
Frekwencja raczej nie powalała na kolana, wśród uczestników przyjęło się mówić iż jest to spotkanie kameralne. I takie też było, ze wszystkimi zaletami takich kameralnych spotkań. Niestety owa kameralność dawała się przykro we znaki, gdy podczas contestów nie było komu tańczyć a niektóre kategorie zamieniły się w pokaz jednego tancerza. Mimo tego każdy dobrze się bawił przy "intertrajblach", podczas których Arena znów zapełniała się barwnymi postaciami a frędzle i pióra powiewały w oczach widzów.
Spotkanie stosunkowo niewielkiej grupy osób (widywało się już na Powwow większe tłumy) sprzyjało jednak wspólnym rozmowom, nie było takiego zaganiania.
Więc pierwszy dzień - sobota.
Zapowiedziane na 12.00 rozpoczęcie zaczęło się jakoś dziwnie bez większych poślizgów, rzecz zdumiewająca na naszych indianistycznych imprezach :). Tancerzy niewielu, z trudem utworzyliśmy krąg wokół flag w sposób raczej mało zwarty. Przy bębnie dzielnie śpiewała kapela Białego Gwizdka, podziękowania dla nich. Dali z siebie wiele i kolejne Powwow miało śpiewanie na żywo, choć impreza odbywała się głównie przy muzyce z płyt. Rozpoczęła się część zasadnicza naszej obecności w Żurominie- na parkiecie przewijały się różne formy tańca i stroju.
Wszędzie było pełno Zająca, tradycyjnie porwał za mikrofon (on to chyba lubi mocno) by po chwili śmigać z innymi na parkiecie.
Wszyscy doskonale się bawili w tańcach międzyplemiennych a ostatni round dances był najdłuższy chyba w jakim brałem udział - prowadzący prześcigali się w pomysłach.
Wieczorem koncert w lokalnym kinie. Zapowiadało się ciekawie jednak w tak niewielkiej miejscowości jakakolwiek impreza jest zbyt cenną okazją do podbicia sobie poziomu niektórych hormonów i nie obyło się bez drobnej zadymy. Ten incydent nie był jednak w stanie zepsuć mi nastroju.
Niedziela - dzień w którym nie wiadomo co robić, zaczął się dosyć ciekawie: wielkie śniadanie dla wszystkich. Będąc przewidującym zawczasu zaopatrzyłem się w parę konserw i zapas chleba, by podzielić się z innymi, niepotrzebnie jednak. Organizatorzy zapewnili wszystko co człowiekowi na śniadanie bywa potrzebne. Było nawet masło czekoladowe, zanim jednak połapałem się gdzie stoi jego opakowanie, ktoś już kawałkiem chleba wycierał resztki ze środka. Pocieszyłem się pomidorem.
Po śniadaniu siedliśmy w kółeczku. Czas na podsumowania. Było kameralnie. Koncert raczej nie wypalił. Termin imprezy może nieco nieszczęśliwie dobrany. Wiele osób prawdopodobnie inaczej zaplanowało sobie długi weekend, część może jeszcze nie ochłonęła po Międzychodzie, w różnych częściach kraju zaczęły działać w tych dniach indiańskie wioski. Suma sumarum osób przyjechało niewiele... Było też rozdanie dyplomów dla zwycięzców poszczególnych kategorii a nagrody główne nie były wcale symboliczne.
Wielkie podziękowania dla organizatorów, bo impreza od zaplecza socjalnego moim zdaniem została zapięta na wszystkie guziki. Nie zabrakło kawy i herbaty, czajniki grzały i działały, było gdzie i na czym spać. Był nawet dostęp do prysznica - każdy kto skakał przez 6 godzin potrafi chyba docenić ten "drobny szczegół". A w niedziele było dobre jedzonko i wszyscy się smacznie opychali.
I pogoda też dopisała, aż żal było siedzieć wewnątrz czterech ścian. Czy nikomu nie przyszła chęć przeniesienia imprezy na świeże powietrze? Może warto pomyśleć nad przyszłymi letnimi spotkaniami, by w miarę zaistnienia ładnej pogody była możliwość szybkiego przeniesienia się na zewnątrz.
Teraz znów wpadam w tryby zwykłego szarego życia i odliczam dni do zlotu, planując jednocześnie elementy stroju, które muszę jeszcze wykonać. Plakietka z napisem "uczestnik" zawisła na ścianie, obok innych jej podobnych z napisem Powwow, z różnych miast i dat...
Kto by pomyślał, jeszcze kilka lat temu Powwow to była abstrakcja, teraz mamy kilka imprez w roku a tancerzy, okazuje się, prawie setkę. To dobrze, że jest tych spotkań coraz więcej, po nich zawsze mam dobry nastrój na ręczne robótki... i tego indiańskiego ducha nie trzeba hibernować w sobie przez prawie rok - do kolejnego razu.
Dziękuję wszystkim, którzy potrafią pokonać przeciwności życia i organizować takie imprezy.
Adam Ludwiszewski
lakota1@wp.pl
|